czwartek, 2 września 2010

Ubi dubium ibi libertas




Prawie pięć miesięcy nieobecności. Miesięcy pełnych zmagań ze sobą, z poczuciem skrzywdzenia, zdrady, smutku, strachu, gniewu wreszcie.

Zewnętrznie nie posunęłam się ani o krok w żadną stronę. Tkwię dokładnie w tym miejscu, co pół roku i rok temu. Wewnątrz cały ogrom zmian. Jeszcze nie wiem, dokąd zaprowadzą. Wiem tylko, że nic nie będzie jak dawniej. Że czas bezpiecznej wiary, wyssanej z mlekiem matki, minął. Chyba bezpowrotnie.
Nie wiem jeszcze, czy mi z tym dobrze, czy źle. Zresztą to nie ma znaczenia.
Czuję się, jak ktoś, kto stoi na brzegu oceanu i podziwia piękno zachodu słońca. Do tej pory widział wycinek. Teraz klapki ograniczające szerokość widzenia opadły i dostrzec mogę cały szeroki horyzont.
Czuję się nieco jak ktoś, kogo postawiono na pustyni i pozwolono iść dokąd chce. Wolna i swobodna. Ale... sęk w tym, że nie ma tu żadnej utartej ścieżki; żadnego drogowskazu. Nic.
Zaczynam się zastanawiać, czy aby ja się do tego naddaję. Czy może stworzona jestem do poruszania się bezpiecznymi, przetartymi szlakami. Nie zawsze mi odpowiadającymi, ale wydeptanymi, z ciepłymi jeszcze śladami stóp. Z dogmatami, które zwalniają z samodzielnego myślenia.
Kiedyś de Mello powiedział, że ludzie nie chcą prawdy, lecz upewniania się. Tak właśnie jest.
Ciepłe gniazdo po raz kolejny zostało za mną. Kolejne ciepłe gniazdo.

2 komentarze:

  1. Na pewno zmieniałaś się, tylko tego nie dostrzegasz, bo samemu trudno znaleźć różnice u siebie i w wyglądzie i w zachowaniu i odczuwaniu. Ale inni to zauważają.
    Nola

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie tak, Nolu. Zawsze z boku widać lepiej. Na razie to wiem tylko, że nie wszystkie utarte poglądy i schematy przeszły weryfikację pomyślnie. Z czasem pojawi się coś w zamian, w końcu natura próżni nie znosi...

    OdpowiedzUsuń