- Puk, puk... Co robisz?
- Blokuję numer jednej pani na gg
- Mam nadzieję, że nie mój - żartuję
- Jeszcze nie - odpowiada, wpasowując się - takiej kobiety, co mi powiedziała, że moje zdjęcia są oszukane. Bo mam swoje zdanie. A nie wyglądam na takiego...
- Jeszcze nie - odpowiada, wpasowując się - takiej kobiety, co mi powiedziała, że moje zdjęcia są oszukane. Bo mam swoje zdanie. A nie wyglądam na takiego...
- A to komplement może miał być ;)
- Raczej nie. Powiedziała, że mam natychmiast przyjechać do niej na niezobowiązującą kawę, bo ona się nudzi. A ja na to, że nie, bo nie planuję...
- Podobno są jakieś firmy, gdzie można zadzwonić i zamówić pana .. również na niezobowiązującą kawę.. No tyle, że to ileś tam kosztuje...
- Owszem. A później mi proponowała wspólny wyjazd jej autem, ze mną za kierownicą, jakieś 150 km...
- Może niech się do pracy jakiejś weźmie ... na nudę to bardzo dobry sposób...
- Owszem. Ale Ty nie rozumiesz... Nudę zabija się w łóżku...
- To niech sobie kupi wibrator.. albo coś. Może to nie to samo, ale zawsze pod ręką...
- Skowronku!!
- No ja nie mówię, że popieram .. ale tak to ludzi sprowadza do poziomu rzeczy... A to chyba jeszcze gorzej?
- Bój się Boga... Co Ty wypisujesz? Ty.. ty... Ty jesteś jakaś wyzwolona kobieta... - przerywa na chwilę, po czym kontynuuje już poważnie - coś Ci powiem... Z Twoich wypowiedzi wynika wszystko, tylko nie to, że jesteś małą, lękliwą istotką...
- No popatrz... - uśmiecham się pod nosem - może to tylko pozory;)
- Nie sądzę. Chyba że to, że jesteś lękliwa to mają być te pozory ;) Mnie na lękliwą nie wyglądasz.
- No to ciekawe.. Więc skąd te trudności? Z podejmowaniem decyzji, zmian.. Gdzie mają źródło, jak nie w lęku?
- Ale to co innego. Ponieważ z natury jesteś typem skrytym i nie mówiącym, co myślisz bez mocnego przyciśnięcia, więc masz analogiczny stosunek do świata..
Spoglądam na niego pytająco, zastanawiając się, jak to rozumieć. Po chwili wyjaśnia:
- Do świata, który nie wiadomo co zataja, jakie ma wobec Ciebie plany i co też strasznego ukrywa.. Więc się czujesz niepewnie i usiłujesz zorganizować sobie poczucie bezpieczeństwa..
- Też nie wprost...
- Owszem. To z jednej strony pozwala to zrobić bez narażania się na ryzyko, ale z drugiej stwarza niższe poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem, czy mnie rozumiesz?
- Nie do końca - odpowiadam zgodnie z prawdą - ale pomyślę na spokojnie.
- Wiesz, to jest tak: im bardziej wprost wysyłasz i odbierasz sygnały, tym jesteś ich pewniejsza. Im zaś bardziej wszystko jest umowne, tym mniejsza pewność.
- Zapewne.. Ale to wymaga tych wszystkich zmian, o których rozmawialiśmy... Zwłaszcza uporania się z lękami...
- Wiesz co.. ilość lęków zmniejsza się, jeśli człowiek trzyma się faktów. Najwięcej lęków powstaje w wyobraźni. I jak się nie jest czegoś pewnym. Ponieważ samemu nie daje się jasnych komunikatów, to i inne takimi się wydają.
- Ale sporo osób na jasne pytanie i tak nie da jasnej odpowiedzi..
- No to co? To nie o to chodzi, co ktoś inny robi, tylko o to, co Ty robisz. Jak po Twojej stronie są bezpośrednie komunikaty, a w sytuacje niejasne nie wchodzisz, to masz większe szanse na funkcjonowanie w realnych sytuacjach... A tak to masz kwintesencję własnych wyborów...niestety.
- Tak, to prawda. Ale nie wiem, czy rzeczywiście jestem taka skryta.. Są ludzie, którzy twierdzą wręcz przeciwnie...
- Owszem, jesteś. Ludzie, którzy tak twierdzą, są po prostu jeszcze bardziej zamknięci. Dokończę Ci jeszcze... Do tego brak poczucia bezpieczeństwa wynika często z faktu, że życie nie jest tak miłe, jakbyśmy chcieli. Mamy sporo gniewu w psychice, co z kolei wywołuje lęki...
- Kurczę.. - przerywam, zaczynając myśleć na głos - człowiek czasami opowiada jakieś piękne teksty o wartościach, normach, o tym, jak martwi się o drugiego... A jak pogrzebie w sobie ... to wszystko to są tylko ładne przykrywki mniej ładnych rzeczy...
- Na ogół tak. Ale co z tego?
- Nie wiem, co z tego. Może dobrze to wiedzieć - po prostu.
- A Ty jak masz?
- Pewnie często tak właśnie.
- No tak. Więc często jak jesteśmy altruistami, to tak naprawdę chcemy czuć się potrzebni...
- Tak. I mieć dobre samopoczucie.
- Tak. I mieć dobre samopoczucie.
- Znam takich, co mają wielki napęd do pomagania innym.. ale z nadzieją, ze ktoś im pomoże. Bo nie potrafią sami poprosić o pomoc, a jednocześnie złoszczą się z powodu samotności. I niby bezinteresownie.. Tylko czemu się irytują, jeśli pomogą komuś, a on skorzysta lecz nie odwzajemni, albo nie doceni... A człowiek tak się starał, no nie?
- Czyli sam gniew jako taki jest reakcją na to, ze coś idzie nie po naszej myśli?
- I nie spełnia naszych oczekiwań... A przecież nikt nie ma obowiązku spełniać naszych oczekiwań i założeń. I odwrotnie. Weźmy na przykład Twoje relacje z mężem. W sumie jak wychodziłaś za mąż, to nikt nie obiecywał, że będzie tak, jak to sobie wymyśliłaś.. No i nie było. Ludzie sobie zakładają, że wszystko pójdzie po ich myśli, następnie ignorują sygnały wskazujące na coś zupełnie odwrotnego, tylko dalej działają. A następnie są zaskoczeni, że okazuje się coś zupełnie innego...
- No nie do końca. Jednak małżeństwo to właśnie jakieś wzajemne zobowiązania.. Po co przysięgi, obietnice... ? Oczywiście, szczegółami się to jakoś wypełnia, ale główne założenia są i winny być dotrzymane. Nie zakładałam przecież, ze będziemy zdrowi, bogaci, ze mnie będzie nosił na rękach i w ogóle nie wiadomo co...
- Po co? Bo tak wypada, należy, tak się postępuje... Poza tym można zawsze samego siebie poprzekonywać, że to zadziała, jak się postaramy, że to jakaś rękojmia... Mimo, że gdzieś pod skórą czujemy, że to jakieś nieporozumienie; że sami sobie ściemniamy...
Zapada cisza. Nie przyjmuję jego rozumowania, dla mnie cała sfera sacrum, łaski jest istotna i wiara ma tu sporo do powiedzenia. Wyczuwa mój opór:
- Czy nie jestem dla Ciebie nazbyt surowy?
- Nie - zaprzeczam - skąd. Przecież nie odbieram tego jako ataku. Zresztą wiesz, że mną trzeba czasem potrząsnąć jak hipopotamem ;)
- No właśnie.. to po co Ci ślub kościelny? Żeby mieć gwarancję, że ktoś nie ucieknie?
- Nie przeginaj. Doskonale zdajesz sobie sprawę, że to nie o to chodzi. Starczy na dziś.
- Owszem, wystarczy...
- Tylko mnie nie zablokuj;)
- O to trzeba się bardziej postarać, nie tak prędko. Zmykaj spać.
- Dobrych snów.
Witaj Skowronku,
OdpowiedzUsuńa ja cały czas się zastanawiam, co wyniknie z tych dialogów Skowronka. Czy ma coś wyniknąć? Czy Skowronek zdaje się "na los szczęścia, Baltazarze"?
pozdrawiam
Mam nadzieję, że wyniknie.. Jakby o los szczęścia chodziło, to łatwiej monetą rzucić;) Ale rozumiem, Smooth, Twoje zniecierpliwienie - sama czuję chyba podobnie. Pozdrawiam wzajemnie.
OdpowiedzUsuńSkowronku, chyba rzeczywiście zawsze podejmujemy takie działania, które nam sie opłacają, które coś nam dają, albo poczucie bezpieczeństwa, albo schlebiają naszej próżności, albo rozładowują złość. Ale chyba liczy się efekt końcowy, jeśli i my mamy zyski i może jeszcze ktos jest zadowolony to dobrze. Bo przeciez kłótnia nawet bardzo dramatyczna oczyszcza.
OdpowiedzUsuńDzieki za zaliczenie mnie do czytanych blogów, ja też wpisuję Ciebie na moja listę, piszesz bardzo interesująco i o takich waznych sprawach.
Nola
Tak jest, Nolu... W sumie każdy ma różne "pomysły" w głowie, jedne mniej, inne bardziej ładne i tym się nie ma co przejmować. Ważne, co się wybiera i za czym idzie.
OdpowiedzUsuńZ moim pisaniem jest o tyle marnie, że jestem z kategorii tych słomianych zapaleńców.. I pewnie będą bywać długie okresy ciszy..
A u Ciebie bywam z przyjemnością:)
Pozdrawiam serdecznie
Nic nie szkodzi, że czasem autor milknie, mnie też zdarzają się takie dni, gdy nie znajduję czasu na włączenie komutera.
OdpowiedzUsuńNola